Pożar wybuchł o godz. 3:30 w pomieszczeniach drugiego piętra nad salą klasy III, gdzie znajdowały się mieszkania służby bufetowej, kuchnia oraz pomieszczenia pomocnicze restauracji. Płomienie miały podatny materiał do palenia i łatwo przedostały się do parteru poprzez szeroki otwór windy oraz kręte schody drewniane, które w jednej chwili stanęły w płomieniach odcinając drogę ucieczki lokatorom z góry. Z trzech osób śpiących na górze jedynie kucharzowi udało się wyskoczyć przez okno. Pozostali dwaj subiekt bufetu klasy III Florian Medyński i posługacz bufetu Marian Witkowski zginęli w płomieniach. Pożar rozprzestrzeniał się ogarniając wschodnią połowę gmachu dworca w tym mieszkanie dzierżawcy bufetu, zawiadowcy stacji Szpakowa oraz jego pomocnika mieszczące się na piętrze i pomieszczenia na parterze : sale klasy I, II, i III z bufetem, poczta, kancelaria zawiadowcy stacji od strony szerokich torów warszawskich i przeciwległych pomieszczeń : trzy garderoby męskie oraz telegraf kolejowy od strony wąskich torów pruskich. Do akcji gaśniczej zawiadowca stacji Szpakow organizuje służbę stacyjną, która zaczyna gasić ogień przy pomocy trzech sikawek stacyjnego taboru ogniowego i parowozów. O godz. 4:30 przybyła do pomocy przy gaszeniu ochotnicza straż pożarna z Mławy. Te siły wraz z szeregowcami straży celnej i pułku dragonów oraz brygadę konduktorską Grabowskiego skierowały swoje działania, aby ocalić pieniądze z kasy biletowej i bagażowej oraz księgi, urządzenia i papiery z biur poczty, telegrafu i zawiadowcy stacji, jak również odcięcia drogi płomieniom od drugiej połowy dworca. Pożar jednak szerzył się tak gwałtownie, że zdołano tylko w pośpiechu powyrzucać przez drzwi i okna : papiery, księgi, aparaty telegraficzne, meble i ruchomości kolejowe zawiadowcy stacji i dzierżawcy bufetu. Niebawem około godz. 6:00 z pomocą pośpieszyły także dwa parowozy kolei pruskiej od strony wąskich torów. Połączonym siłom służby stacyjnej i straży ochotniczej udało się około godz. 7:00 pożar stłumić i umiejscowić. Przepalone wiązania dachu, belkowania i sufity runęły w dół wewnątrz okopconych i rozpalonych murów dworca. Kiedy o godz. 7:30 odchodził pociąg pocztowy do Warszawy wydobywano właśnie ze zgliszcz zwęglone ciała ofiar pożaru. Straty w przybliżeniu obliczyć się dające w samym gmachu spowodowane pożarem oceniono na około 30000 rubli. Dworzec spalił się, aż do ściany ogniotrwałej oddzielającej drugą połowę dworca, w której mieściły się: sale rewizyjne, komora, agentura kolejowa, garderoby i pokoje damskie. Ponieważ ogień w sufitach i ścianach był trudny do zupełnego ugaszenia dwa parowozy dyżurowały całą noc z Wielkiej soboty na niedzielę a przy ogniu pracowało do rana kilkudziesięciu dragonów i kozaków na zmianę. Przyczyną pożaru mogło być to, że kuchnia bufetowa przylegała do ściany drewnianej a tu przypuszczalnie podczas pieczenia ciasta Wielkanocnego i gotowania święconego, kuchnia rozgrzała się do tego stopnia, że zapaliła przyległą drewnianą ścianę.
Przypisy: Gazeta Polska nr 92 (1902) , Kurier Codzienny nr 89 (1902) , Kurier Warszawski nr 88 i 89 (1902) , Rozwój nr 75 (1902) , Słowo nr 76 (1902).